Pewna właścicielka zakładu gastronomicznego w Knurowie nie mogła uznać dnia 6 czerwca 1988 r. za udany. Przyjechała fiatem 126p do Gliwic po ciastka, ale zamiast wrócić spokojnie do siebie samochodem wypchanym słodkościami musiała zgłosić się na Milicję. Z otwartego malucha skradziono jej portmonetkę wraz z 5 500 zł gotówki, dwie karty żywnościowe i jedną paliwową. Sprawcą był 17-letni Stanisław z Bielska-Białej. 28 lat później w tym samym mieście ten sam Stanisław musiał tłumaczyć się z niezbyt chlubnego epizodu z poprzedniej epoki. Stanisław Pięta – bo o nim mowa – jest obecnie posłem na Sejm i zapytany o opisaną historię wskazał, że dokonał kradzieży z pobudek patriotycznych (a jakże!), bowiem przygotowywał się do powstania. Przykład ten ilustruje pewną prawdę – Internet nie zapomina – nawet jeżeli ustawa przewiduje inaczej.
W marcu 2016 r. Microsoft zaliczył spektakularną wpadkę. Po zaledwie 16 godzinach funkcjonowania musiał wyłączyć swojego chatbota o nazwie Tay mającego symulować posty nastolatki na Twitterze. Tay zaczęła podważać istnienie Holocaustu oraz pozwalała sobie na komentarze nazywające feminizm rakiem. Co więcej, pojawiły się także rasistowskie wpisy skierowane przeciw obywatelom Meksyku i Żydom oraz takie, w których gloryfikowała Hitlera. Tego było za wiele. Microsoft został zmuszony do uciszenia niesfornego robota oraz wystosowania przeprosin. Czy powinno się jednak poprzestać na przeprosinach? Czy zostało popełnione jakieś przestępstwo?
Na stronach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji pojawiła się informacja o tym, że 10 maja 2016 r. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o działaniach antyterrorystycznych. Celem wprowadzenia nowej ustawy ma być „bezpieczeństwo państwa i jego obywateli”. Kosztem zwiększonego bezpieczeństwa będzie wprowadzona konieczność rejestracji kart telefonicznych pre-paid, większe możliwości obejmowania cudzoziemców kontrolą operacyjną, zwiększenie czasu na jaki można dokonać zatrzymania z 48 godzin do 14 dni czy możliwość zawieszania imprez masowych i zgromadzeń publicznych. Zmiany będą dotyczyć podstawowych praw i wolności chronionych konstytucyjnie. Ochrona obywateli stała się wytrychem, który ma przełamywać wszelki opór przed wprowadzaniem kolejnych uprawnień dla służb. Czy jednak można tak bezrefleksyjnie powoływać się na bezpieczeństwo?
Para niesłyszących lesbijek zapragnęła mieć dziecko. Chciały jednak, aby dziecko było takie jak one: „Słyszące dziecko byłoby błogosławieństwem, ale głuche dziecko byłoby wyjątkowym błogosławieństwem”. Uważały, że bycie głuchoniemym nie jest czymś ułomnym, co więcej, one same były z tego dumne. Zgłosiły się do banku nasienia z pytaniem, czy możliwe jest uzyskanie materiału od niesłyszącego dawcy, bank stwierdził jednak, że jest to niemożliwe. Para poprosiła więc o pomoc swojego głuchoniemego znajomego, który przyjął propozycję bycia dawcą nasienia. Opisując swoje zachowanie wskazały: „chciałyśmy zwiększyć szanse posiadania dziecka, które jest głuche". Akcja zakończyła się „sukcesem” – dziecko, które przyszło na świat nie słyszało. Obok pytań natury etycznej rodzą się także pytania związane z prawem karnym. Czy popełniono tutaj jakieś przestępstwo?
W jednej z lubelskich szkół dyrekcja wywiesiła ogłoszenie o następującej treści: „Zabrania się w całej szkole ładowania w gniazdkach elektrycznych, jakiegokolwiek sprzętu elektronicznego”. Pod treścią ogłoszenia widniał przepis kodeksu karnego penalizującego kradzież prądu, gdzie sankcja wynosi od 3 miesięcy do lat 5 pozbawienia wolności. Abstrahując od absurdalności łączenia ładowania smartfona z odpowiedzialnością karną, ogłoszenie to pokazuje pewną prawdę o współczesnym człowieku. Ze względów humanitarnych prawo karne powinno tę prawdę uwzględnić.