X
Dozór elektroniczny – światełko w tunelu technologicznego zacofania
Prawo, Technologie

Dozór elektroniczny – światełko w tunelu technologicznego zacofania

11 kwiecień 2016 0

O ile polski wymiar sprawiedliwości nie może zostać zaliczony do awangardy nowoczesności, to posiada on jeden wymiar, w którym wprowadza się najnowsze światowe rozwiązania. Jest nim dozór elektroniczny, stanowiący jasny punkt na mapie polskiego prawa karnego pod względem technologicznym. Można nawet odnieść wrażenie, że rządzący tak zapędzili się we wprowadzaniu najnowszych rozwiązań, że nie do końca przemyśleli sens wykorzystania niektórych urządzeń.

Czym jednak jest dozór elektroniczny zwany również elektroniczną smyczą lub aresztem domowym? Charlie Sheen, światowej sławy hedonista, w reklamie Fiata 500 Abrath przekonuje, że jest to idealny sposób karania dla osób imprezujących w domu. Wydaje się jednak, że taki obraz dozoru elektronicznego odbiega trochę od rzeczywistości, która w zdecydowanej większości przypadków nie wygląda tak kolorowo.

 

 

Początki

 

Historia dozoru elektronicznego jest dość ciekawa. Pomimo tego, że kojarzyć się może z nowoczesnym procesem karnym, to sama idea ma już ponad pół wieku. W 1964 r. profesor z Harvardu – psycholog Ralph Schwitzgebel prowadził badania i opatentował pierwsze urządzenia elektroniczne do kontrolowania zachowań skazanych. Kolejne 20 lat minęło do ich pierwszego zastosowania. Stało się to w USA za sprawą sędziego, który był pasjonatem nowych technologii.  Dowiedziawszy się o istnieniu urządzenia pozwalającego kontrolować miejsce pobytu skazanych, zastosował je na sobie. Uznawszy, że spełnia ono oczekiwania, orzekł wobec pewnego skazanego taką właśnie karę. W tym miejscu należy zauważyć, że taka sytuacja nie mogłaby mieć miejsca w Polsce, ponieważ polski kodeks postępowania karnego nie daje możliwości zastosowania kary nieznanej w ustawie karnej. Amerykańskie prawo karne jest w tym względzie bardziej elastyczne i pozostawia sędziom większą swobodę w kształtowaniu reakcji karnej na popełnione przestępstwo.

 

Dozór elektroniczny w Polsce

 

W Polsce idea elektronicznego kontrolowania miejsca przebywania skazanego jest dużo młodsza. Jako pierwszy zaproponował ją J. Jasiński w tekście „Areszt domowy (Propozycja do rozważenia)” z 1993 r., który wskazał dozór elektroniczny jako alternatywę dla kary pozbawienia wolności. Swój wkład w rozwój idei dozoru elektronicznego ma również nestor polskiego postępowania karnego Stanisław Waltoś – poproszony na początku wieku o roztoczenie wizji postępowania karnego w obecnym stuleciu wskazywał, że jednym z możliwych scenariuszy jest wykorzystanie „nadzoru elektronicznego” w przyszłym procesie karnym. Jeszcze krótsza jest historia polskiej legislacji w tym zakresie. 10. rocznicę uchwalenia ustawy wprowadzającej dozór elektroniczny w Polsce obchodzić będziemy w 2017 r. Rola dozoru elektronicznego jest systematycznie zwiększana w postępowaniu karnym. Pierwsza ustawa miała charakter czasowy – ustawodawca nie miał bowiem pewności, czy tak rewolucyjne dla polskiego wymiaru sprawiedliwości rozwiązanie przyjmie się. Ale już 7 lat później – w 2015 r. weszły w życie zmiany świadczące o tym, że projekt o nazwie „dozór elektroniczny” zyskał zaufanie  wśród rządzących i to na tyle duże by umieścić go w kodeksie karnym i kodeksie karnym wykonawczym, czym przypieczętowano jego adaptację na grunt polski.

 

Jak to działa?

Podstawowa wersja dozoru elektronicznego (dozór stacjonarny) działa w ten sposób, że skazanemu zakłada się bransoletkę – na nogę lub rękę, którą musi nosić podczas trwania kary. Bransoletka łączy się radiowo ze sparowanym z nią stacjonarnym nadajnikiem. Skazany musi znajdować się w jego zasięgu zgodnie z ustalonym wcześniej harmonogramem. Sam nadajnik zaopatrzony jest w moduł GSM i za pośrednictwem sieci komórkowej łączy się z centralą. Nadajnik musi też być na stałe podłączony do sieci elektrycznej. W praktyce wygląda to w ten sposób, że skazany idzie do pracy, a po niej powinien znajdować się w domu. Gdy nie ma go w zasięgu nadajnika, informowane są o tym odpowiednie służby. Nadajnik wyposażony jest w telefon, na który można zadzwonić i zapytać domowników co się stało, że skazanego nie ma w pobliżu nadajnika. Służby mogą również przyjechać pod dom skazanego. Taka forma dozoru elektronicznego wykorzystywana była do rej pory w przypadku wykonywania kary pozbawienia wolności poza zakładem karnym albo jako sposób wykonywania kary ograniczenia wolności.

 

Od 2015 r. dozór elektroniczny można także wykorzystywać m.in. do kontroli  przestrzegania zakazu zbliżania się (dozór zbliżeniowy). Czasami jest tak, że ofiara czuje się zagrożona ze strony skazanego, który stosował wobec niej stalking – ciągle wydzwaniał, śledził ją czy stał pod domem. Sąd, w sytuacji zagrożenia, może wykorzystać ten sposób działania dozoru elektronicznego. Ofiara może wybrać, czy woli zainstalować w swoim domu stacjonarny nadajnik – wtedy kontroli podlega tylko to, czy skazany jest pod domem. Do wyboru jest jednak nadajnik przenośny, który można nosić w torebce. Daje to większe poczucie bezpieczeństwa, gdyż kontrola działa także poza miejscem zamieszkania, ale niedogodność związana jest z koniecznością jego ładowania.

 

Nowością w Polsce – także na skutek zmian 2015 r. jest dozór GPS (dozór mobilny). W takim przypadku bransoletka jest połączona z nadajnikiem (przez co jest dużo większa i cięższa). Służby mogą dzięki temu kontrolować bieżące położenie osoby noszącej taki nadajnik. Jest to jednak nie do końca przemyślana koncepcja, gdyż wątpliwa jest możliwość skutecznego zapobiegania popełnianiu przestępstw – można co najwyżej potwierdzić czy taka osoba była w miejscu zbrodni czy nie. Ma to więc wartość wyłącznie dowodową.  Wymaga się też od osoby noszącej częstego ładowania, co stanowi dodatkową dolegliwość. Wydaje się, że można wdrożyć sposób wykorzystania nadajnika dozoru elektronicznego z modułem GPS w procesie karnym, jednak obecne rozwiązania nie są tego najlepszym przykładem. Bez wątpienia te przepisy wymagają interwencji ustawodawcy.

 

Zmiany po 15 kwietnia 2016 r.

 

Nowelizacja w 2015 r. wprowadziła rewolucyjne zmiany do systemu dozoru elektronicznego, jednak to nie jedyne modyfikacje w tym zakresie w ostatnim czasie. Dotyk „dobrej zmiany” nie ominął także tej dziedziny życia. Mikołaj Małecki w tekście „Dozór elektroniczny: Powrót do rozwiązań, które nie zdały egzaminu” wskazuje, że projektowane zmiany polegają w swojej istocie na przywróceniu starej regulacji, która wykorzystywała dozór elektroniczny głównie do wykonywania kary pozbawienia wolności. Podkreśla on, że przepisy w tym względzie nie sprawdziły się, a zmiany, które miały miejsce w lipcu 2015 r. były zmianami w dobrym kierunku. Ze względu na zbyt krótki czas ich obowiązywania nie ma możliwości przeprowadzenia rzetelnej oceny pod kątem tego, czy spełniły stawiane przed nimi oczekiwania, stąd zmiana wydaje się być przedwczesna.  Niezależnie od tego jak sprawdzą się nowe przepisy, należy przyznać, że istota działania dozoru elektronicznego bardziej odpowiada karze „ograniczenia wolności” niż „pozbawienia wolności”, gdyż de facto  osoba nosząca nadajnik w dalszym ciągu korzysta z wolności przemieszczania się, a co najwyższej wolność ta jest ograniczona czasowo i miejscowo.

 

Podsumowanie

 

Wydaje się, że dozór elektroniczny na stałe zadomowił się w polskim systemie normatywnym. Niedawne zmiany władzy, odcinającej się niemal na każdym kroku od poczynań poprzedników, nie podważały idei jego wykorzystywania, a raczej dotyczyły niuansów związanych z wizją jego wykorzystania. Pozwala to mieć przypuszczenie, że raczej niezagrożony jest los dozoru elektronicznego w przyszłości. Z racji jednak na dość niedługą historię, jeszcze co najmniej kilka-kilkanaście lat zajmie opracowanie optymalnych rozwiązań normatywnych porządkujących jego wykorzystanie – chociażby znalezienie lepszego miejsca dla nadajników z modułem GPS.

 

Niektóre wątki poruszane w tym wpisie zostały opublikowane w czasopiśmie Czasopismo Prawa Karnego i Nauk Penalnych w numerze 2/2014 w artykule pt. Funkcjonowanie dozoru elektronicznego w świetle badań aktowych, oraz w artykule napisanym wspólnie D. Zającem w Internetowym Przeglądzie Prawniczym TBSP UJ w numerze 1/2015 (Dozór elektroniczny w świetle nowelizacji prawa karnego).