X
Ułuda bezpieczeństwa jako cel wprowadzania nowych regulacji
Filozofia, Prawo

Ułuda bezpieczeństwa jako cel wprowadzania nowych regulacji

17 maj 2016 0

Na stronach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji pojawiła się informacja o  tym, że 10 maja 2016 r. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o działaniach antyterrorystycznych. Celem wprowadzenia nowej ustawy ma być „bezpieczeństwo państwa i jego obywateli”. Kosztem zwiększonego bezpieczeństwa będzie wprowadzona konieczność rejestracji kart telefonicznych pre-paid, większe możliwości obejmowania cudzoziemców kontrolą operacyjną, zwiększenie czasu na jaki można dokonać zatrzymania z 48 godzin do 14 dni czy możliwość zawieszania imprez masowych i zgromadzeń publicznych. Zmiany będą dotyczyć podstawowych praw i wolności chronionych konstytucyjnie. Ochrona obywateli stała się wytrychem, który ma przełamywać wszelki opór przed wprowadzaniem kolejnych uprawnień dla służb. Czy jednak można tak bezrefleksyjnie powoływać się na bezpieczeństwo?

Strach przed nieznanym

 

Wydaje się, że lęk przed przyszłością towarzyszy ludziom od zawsze. Z niepokojem śledzimy to, co dzieje się na świecie oczekując najgorszego. Katastroficzną wizję przyszłości podgrzewają media pokazując popełniane hurtowo przestępstwa. Pogoń za sensacją i materiałami, które mogą generować kliknięcia, skupia się na negatywnych przykładach z życia społecznego. Dużo bardziej prawdopodobne jest bowiem, że klikniemy na artykuł o zabójstwie niż o otworzeniu nowego przedszkola. Zabójstw w Polsce jest na tyle dużo, że media mogłyby pokazywać niemal codziennie dwa z nich, co jednak doprowadziłoby do stworzenia zakłamanego obrazu stanu polskiego bezpieczeństwa, które ma się całkiem nieźle.

 

Zmiany ku lepszemu

 

Steven Kotler i Peter Diamandis w optymistycznej książce Abundance: The Future Is Better Than You Think  wskazują, że „ludzie stworzeni są do lokalnego optymizmu i globalnego pesymizmu”. Potwierdzają to badania poczucia bezpieczeństwa. Według CBOS 95% Polaków czuje się bezpiecznie w swoim miejscu zamieszkania, jednocześnie 80% uważa Polskę za kraj, w którym żyje się bezpiecznie. Rozbieżność wynikać może z tego podejścia – sami czujemy się bezpiecznie, ale w mediach ciągle słyszymy o przestępstwach, stąd rodzi się wniosek, że muszą być popełniane gdzieś indziej. Steven Pinker w niemal 1 000-stronicowej książce „Zmierzch przemocy. Lepsza strona naszej natury” udowadnia, że przemoc na świecie systematycznie spada.

 

W Polsce potwierdzają to statystyki Policji. Rok 2014 był pierwszym, w którym stwierdzona liczba przestępstw spadła poniżej miliona. O ile w 2007 roku było ich ponad 1,5 mln to w 2014 liczba ta wynosiła 873 tys. Jeszcze bardziej imponujący jest spadek w najpoważniejszych grupach przestępstw. W 2001 r. liczba zabójstw w Polsce wynosiła 1 325, w 2014 r. „zaledwie” 526. Udział w bójce lub pobiciu to spadek z 14 369 (2001 rok) do 5 951 (2014 rok). Najbardziej imponująca dynamika zmian miała miejsce w przypadku przestępstw rozbójniczych (rozboje, kradzieże rozbójnicze i wymuszenia rozbójnicze), gdzie w 2000 roku było ich 53 533, natomiast w 2013 roku ponad połowę mniej – 20 389, następnie w 2014 roku liczba ta spadła o połowę w stosunku do roku poprzedniego – do poziomu 9 924. Dane te współgrają z raportem OECD, który uznał Polskę za najbezpieczniejszy kraj w Europie, a drugi na świecie, tuż za Japonią. Brytyjskie MSZ uznało z kolei, że Polska to jedno z najbezpieczniejszych miejsc do podróżowania w 2016 r.

 

Powyższe informacje pokazują, że w Polsce żyje się coraz bezpiecznej. Optymistyczne dane z 2014 r. nie są czymś niespodziewanym, tendencja spadkowa w liczbie przestępstw jest stała od lat. Nie da się więc zaprzeczyć, że liczba przestępstw spada, a to właśnie do liczby przestępstw powinno odnosić się bezpieczeństwo. Nic nie wskazuje na to, by tendencja ta miała się drastycznie odwrócić. Gdyby więc służby działały w ramach dotychczasowych uprawnień, to z dużym prawdopodobieństwem można byłoby przypuszczać, że liczba przestępstw w dalszym ciągu będzie spadała. Mniej przestępstw to także więcej czasu na skupienie na tych popełnianych i przeciwdziałanie kolejnym. Policja musi interweniować w sprawie 526 zabójstw, a nie 1 300. Zaoszczędzony czas można przeznaczyć na prewencję, która w jeszcze większym stopniu zmniejszy ilość przestępstw. Nie ma więc powodów, aby powoływać się na bezpieczeństwo przy wprowadzaniu kolejnych regulacji, szczególnie, że zawsze wiążą się one z ograniczeniem praw i wolności obywatelskich.

 

Ostateczne wyeliminowanie przestępczości

 

Argumentem przeciw powyższemu rozumowaniu może być fakt, że mimo spadku przestępczości, w dalszym ciągu jest ona na nieakceptowalnym poziomie i trzeba zrobić wszystko aby ten poziom zniwelować. Zacząć należy od tego, że niemożliwe jest całkowite wyeliminowanie przestępczości i nawet wszechwiedza państwa nie jest w stanie tego osiągnąć. Wystarczy wskazać na przestępczość skazanych za murami zakładów karnych. Żyją oni na zamkniętym terenie, pod czujnym okiem kamer i strażników. Nie mają dostępu do broni palnej i innych wyszukanych narzędzi, a mimo to w dalszym ciągu są w stanie popełnić przestępstwa. Także takie przestępstwa jak pobicia, zniesławienia, zniewagi, zgwałcenia czy znęcanie się nie mogą być całkowicie wyeliminowane i to niezależnie od tego jak surowe będą kary za nie przewidziane. Związane są bowiem z ciemną stroną ludzkiej natury i nie zawsze wynikają z trzeźwych kalkulacji. Jest także grupa przestępstw „z przypadku”, takie jak wypadki samochodowe, które będą występowały do czasu wyeliminowania ludzi jako kierowców. Nie ma więc możliwości osiągnięcia stanu, w którym w ogóle nie popełnia się przestępstw.

 

Konflikt wartości

 

Wypadki samochodowe są też dobrym przykładem ważenia dóbr chronionych prawnie. Pomimo, że każdego dnia giną w nich ludzie, nie postulujemy całkowitego zakazu jazdy samochodami. Jako społeczeństwo uznajemy, że wartość jaką zyskujemy poprzez możliwość szybkiego poruszania się jest na tyle duża, aby akceptować stan zwiększonego zagrożenia dla życia i zdrowia obywateli. Tego samego argumentu powinniśmy także użyć przeciwko planom wprowadzenia kolejnych ustaw odbierających nam kolejne fragmenty naszych wolności.  Tzw. ustawa inwigilacyjna i antyterrorystyczna powołując się na bezpieczeństwo obywateli ingerują w nasze życie. Zagrożone są tak ważne wartości jak wolność swobodnego poruszania się, wolność zgromadzeń, prywatność czy wolność słowa. Nawet jeżeli dzięki tym ustawom w jakimś niemierzalnym stopniu nastąpi poprawa, to należy uznać, że poniesione koszty są zbyt wysokie.

 

Deregulacja

 

Jeżeli państwo koniecznie chce coś zrobić w zakresie zmniejszania ilości przestępstw, powinna być to raczej rezygnacja z kryminalizacji pewnych zachowań. Utrzymywanie niektórych przestępstw w systemie prawnym wydaje się być wysoce wątpliwe i niepotrzebnie podbija statystyki przestępczości. Taki ruch wykonał ustawodawca kilka lat temu rezygnując z karania za przestępstwo jazdy pod wpływem alkoholu na rowerze. Ludzie tacy trafiali czasami do więzienia mimo, że natura ich czynu nie była na tyle poważna aby ich tam doprowadzić. Wydaje się, że obecnie przestępstwem, które generuje szczególnie niewspółmierne szkody jest karalność posiadania nawet niewielkiej ilości narkotyków. Prof. Jerzy Vetulani, który od lat prowadzi działalność uświadamiającą w zakresie marihuany, wskazuje, że jest ona „bezpieczniejsza od fistaszków”. Mimo to jeden skręt może skutkować poważnymi konsekwencjami, w tym nawet pobytem w więzieniu. Legalność takiego zachowania z dnia na dzień zmniejszyłaby ilość przestępstw polegających na ich posiadaniu, a ponadto mocno uderzyłaby w branżę, która obecnie zajmuje się produkcją i dystrybucją narkotyków. Częściowa depenalizacja posiadania narkotyków zmniejszyła ilość przestępstw w tych stanach USA, które na taki ruch się zdecydowały. Przykładem sukcesu swoistej deregulacji jest stopniowe wyłączanie sygnalizacji świetlnej w kolejnych miejscach Krakowa. Sensem istnienia świateł jest właśnie poprawa bezpieczeństwa na drogach, regulować mają bowiem interakcje pomiędzy różnymi uczestnikami ruchu. Okazało się, że ich wyłączenie na kluczowych skrzyżowaniach nie wpłynęło negatywnie na bezpieczeństwo, a wyłączanie świateł w kolejnych miejscach wskazuje, że eksperyment ten spełnił pokładane w nim oczekiwania.  Stało się więc coś niezwykłego – mniej regulacji może oznaczać więcej bezpieczeństwa – czyli dokładnie odwrotnie niż zwykli o tym myśleć rządzący.

 

Podsumowanie

 

Używanie argumentu bezpieczeństwa przy wprowadzaniu nowych regulacji powinno budzić szczególną nieufność co najmniej z kilku powodów:

  • Polska jest najbezpieczniejszym krajem w Europie.
  • Przestępczość systematycznie spada.
  • Mniejsza przestępczość to więcej zasobów (czas, ludzie, środki finansowe), które mogą być przeznaczone na poprawę bezpieczeństwa.
  • Nie da się wyeliminować całkowicie przestępczości.
  • Potencjalne zagrożenia są wysoce spekulacyjne i nieweryfikowalne.
  • Kosztem „większego bezpieczeństwa” jest zawsze rezygnacja z części praw i wolności.

 

Czy Polska zrobiła zatem wszystko co możliwe w zakresie bezpieczeństwa? Oczywiście, że nie. W dalszym ciągu trzeba bowiem pracować nad poprawą bezpieczeństwa i zmniejszać liczbę przestępstw, jednak osiąganie tego celu poprzez wprowadzanie nowych regulacji to armata wyciągnięta na wróbla. Wydumane zagrożenia spowodują, że tysiące obywateli odczują na własnej skórze koszty „bezpieczeństwa”, które de facto już mamy – i to niezależnie od tego czy ustawodawca się nim zainteresuje.